Polska rozpoczyna eliminacje mistrzostw Europy od porażki 1:3 z Czechami. Bez stylu, bez wiary, bez punktów. Nie tak miał wyglądać selekcjonerski debiut Fernando Santosa. Polacy byli tylko tłem dla świetnie grających Czechów i zasłużenie przegrali 1:3 na inaugurację eliminacji do mistrzostw Europy.
LZPN – Piłka nożna KOBIET – rozgrywki młodzieżowe – terminarz Czytaj więcej Aktualności , Do pobrania , Archiwum dokumentów , Do pobrania , Szkolenie , PIŁKA KOBIECA , Reprezentacje Kobiet LZPN
Nasi rywale otrzymali cztery czerwone kartki i ich drużyna została zdekompletowana. Oznacza to walkower na korzyść Polski – profil "Łączy nas piłka" cytuje słowa Macieja Chorążyka
Przegląd Sportowy Piłka nożna LaLiga. Robert Lewandowski będzie musiał pauzować za kartki! Opuści derby. Robert Lewandowski został ukarany czerwoną kartką w meczu FC Barcelona z Osasuną. Polski napastnik osłabił swój zespół jeszcze przed przerwą, gdy obejrzał drugą żółtą kartkę za faul na obrońcy rywali. Decyzja
Kolejne dekoracje urodzinowe, ozdoby, jedzenie, a nawet stroje gości będą więc tworzyć klimat tematycznego party. Zobacz, które dekoracje urodzinowe piłka nożna zachwycą Twoje dziecko. Produkty z kategorii Piłka Nożna | Football - wysyłka w 24h, darmowa dostawa od 99 zł na Kucmar.pl. Wybierz coś dla siebie!
Dotyczył on samoistnej czerwonej kartki dla szkoleniowca Czesława Michniewicza, jaką trener otrzymał w trakcie meczu 25. kolejki Ekstraklasy Legia Warszawa - Cracovia.
JSLf. ... Początkujący Szacuny 0 Napisanych postów 38 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 226 Witam potrzebuje linka do stornki z ktorej moglbym pobrac kartki na zmiane wykorzystywane podczas meczu... z gory dziekuje za pomoc pozdrawiam... Ekspert SFD Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120 Wyjątkowo przepyszny zestaw! Zgarnij 3X NUTLOVE 500 w MEGA niskiej cenie! KUP TERAZ ... Początkujący Szacuny 2 Napisanych postów 515 Na forum 17 lat Przeczytanych tematów 3580 heh, a po co ci to... ? + i - to jedyne co widze... ! ... Ekspert Szacuny 11036 Napisanych postów 50701 Wiek 29 lat Na forum 22 lat Przeczytanych tematów 57816 te malutkie takie co trener na nich pisze i podaje sędziemu bocznemu %)? ... Znawca Szacuny 34 Napisanych postów 14568 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 53165 tak to ma wyglądać ZMIANA ZAWODNIKA ............................................................. (nazwa drużyny) .............................................................. (nazwisko, imię i nr zawodnika schodzącego) ............................................................... (nazwisko, imię i nr zawodnika wchodzącego) ..................... ................................... (min. zmiany) (podpis trenera wzgl. Kier. drużyny) ... Początkujący Szacuny 13 Napisanych postów 1254 Na forum 17 lat Przeczytanych tematów 4353 Opieerdol sędziego to nie trzeba kartki ..
Mecz z Belgią przypomniał nam to, o czym staraliśmy się zapomnieć, a w zbiorowej kibicowskiej amnezji pomógł zwycięski baraż ze Szwecją. Jakich mamy piłkarzy i gdzie jest nasze miejsce na świecie? Sześć goli bezlitośnie wbijanych przez Belgów kazało wyjść z bańki i znów spojrzeć na naszych zawodników. A idąc szerzej – jakich piłkarzy wypuszczamy w świat? Skoro „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”, to takich będziemy mieli piłkarzy, jakich sobie wychowamy. Głos kapitana Polski zawodnik z taśmy produkcyjnej zjeżdża przeważnie czymś ograniczony – jak jest szybki, to nie umie dryblować, jak umie dryblować, to ma kłopoty z przyswojeniem, co się wokół niego dzieje, gra – w kontekście pracy mózgu – jest dla niego zwyczajnie za szybka. To produkt niepełny. I o ile nasi gracze po jakimś czasie, przerzuceniu tony żelastwa na siłowni, odnajdą się w zachodnich realiach pod względem fizyczności, to już szwankować będzie to, nad czym nie pracowano z nimi u podstaw piłkarskiej edukacji – rozumieniu gry. W reprezentacji Czesław Michniewicz znalazł się w potrzasku. Z jednej strony chciałby odkleić od siebie łatkę trenera defensywnego, pokazać, że polski piłkarz może fragmentami grać jak równy z równym z taką ekipą, jak Belgia. Do tego jest Robert Lewandowski, z którego zdaniem liczyć się musi każdy trener na świecie. A kapitan reprezentacji czasami głośno, czasami między wierszami, a czasem po prostu milcząc, wypuszcza sygnały, że on chciałby widzieć reprezentację grającą odważnie, w dobrym stylu, bez zbytniego kamuflowania się. Lewandowski patrzy na kadrę przez swój pryzmat i to z jednej strony cieszy, że ciągle stara się jej podnosić poprzeczkę, ale co, gdy nie nadążają za nim koledzy? Gdy zakres ich umiejętności zbliża się do maksimum i nie są w stanie dać tego, czego kapitan oczekuje? Wojciech Szczęsny, którego głos w reprezentacji też jest słyszalny, mówi wprost, że jego ładny styl nie interesuje, tylko wygrywanie. Po pokonaniu Szwedów oceniał: – Wróciliśmy do starej reprezentacji, która nie gra wielkiej piłki, tylko jest skoncentrowana i czeka na swoje okazje. To była taka „nawałkowa” wersja. „Nawałkowego” oblicza reprezentacja się trzyma, bo jest dla niej najbezpieczniejsze. I prawdopodobnie najlepsze. Ale co, gdyby rzucić wyzwanie przeznaczeniu i kiedyś zobaczyć reprezentację inną – potrafiącą zdominować tych teoretycznie lepszych, tańczącą w rytm muzyki, którą sama zagra, a nie ktoś inny. Mecze z Belgią i Holandią to dla naszej kadry doświadczenie znakomite, pozwalające poznać, w jakim jest miejscu. Zaakceptowaliśmy już lata temu, że Belgowie i Holendrzy mają piłkarzy znacznie bardziej zaawansowanych technicznie, pomysłowych, a nasi piłkarze w meczach z nimi skazani są na trwanie i wyczekiwanie swojej szansy. Tylko... No właśnie, dlaczego tak musi być? Dlaczego przyjęliśmy do wiadomości, że w meczach z takimi rywalami reprezentacja musi cierpieć i nic z tym nie robimy? Brak wizji Było o teraźniejszości, a teraz o przyszłości. Cezary Kulesza po władzę w PZPN szedł z hasłami dotyczącymi szkolenia w Polsce, bo inaczej nie mógł. Udało się problem szkolenia wprowadzić do medialnej dyskusji dotyczącej poziomu piłkarstwa polskiego i obaj kandydaci na prezesa musieli o nim mówić przed wyborami. Ale mówić, nie znaczy rozumieć. Kulesza na szkoleniu się nie zna, znacznie lepiej czuje się za kuluarami w towarzystwie ligowych prezesów. Tam prezes PZPN jest jak ryba w wodzie, to jego świat. Szkolenie jest znacznie dalej. Nie ma w tym nic złego, lepiej od tej tematyki trzymać się z daleka, skoro jest obca. Ważny jest wtedy dobór współpracowników. Kulesza na odpowiedzialnego za wyprowadzenie nas ze szkoleniowego impasu namaścił Macieja Mateńkę, który miał ten plus, że do piłki trafił właśnie jako trener młodzieży, a dopiero całkiem niedawno zmienił się w działacza. Mateńko problemy w szkoleniu więc zna, a przynajmniej powinien i to dawało nadzieję na wyczekiwane zmiany. Zaczął obiecująco, bo i wobec oporu niektórych baronów podczas obrad zarządu PZPN przeforsował likwidację tabel u najmłodszych. W teorii to miało zwalczyć wszechobecną punktomanię, która dawno już zawładnęła polską piłką dziecięcą i młodzieżową. Dorośli zrobili rozgrywki dla siebie, a zapomnieli o tych najważniejszych – młodych zawodnikach. Wyrzucenie tabel ma pozwolić, żeby dzieci mogły swobodnie się rozwijać, bez destrukcyjnych podpowiedzi z boku trenerów czy rodziców, dla których wynik stał się czymś nadrzędnym w meczu 7-latków. Odebrano dzieciakom prawo do popełniania błędów, a bez tego trudno o rozwój, no bo jak wyciągać wnioski i się uczyć, gdy przewidziano dla niego rolę bezbłędnego. Tacy przecież nie mają prawa do pomyłek. Od sierpnia Maciej Mateńko odpowiada za szkolenie w Polsce jako wiceprezes PZPN. To do dzisiaj najpoważniejsza reforma wprowadzona przez Mateńkę, ale i też nie wymagająca specjalnej pomysłowości. Wystarczyło skopiować rozwiązania z lepiej piłkarsko rozwiniętych krajów niż Polska, co zresztą Mateńko wcześniej zrobił w zarządzanym przez siebie Zachodniopomorskim ZPN. Od kilku miesięcy w zakresie naprawiania polskiego szkolenia panuje już cisza. Tracimy czas, trudno wskazać kierunek zmian, w jakim chciałby podążać wiceprezes ds. szkolenia. Powołał on roboczą grupę trenerów z różnych środowisk, żeby postarać się wykorzystać ich doświadczenie. Efektów tych narad na razie nie znamy. W sierpniu minie rok od rozpoczęcia rządów Kuleszy i nie widać przełomowych zmian. Powołanie Mateńki niemal w ostatniej chwili, bo tuż przed wyborami, na najważniejszą osobę w polskim szkoleniu pokazuje, że przyszły zwycięzca nie miał sprecyzowanej wizji dotyczącej naprawy polskiej piłki na tym polu. Bo gdyby miał, to grupa robocza powołana w listopadzie przez Mateńkę mogła rozpocząć spotkania na wiele miesięcy przed wyborami. Pozwoliłoby to w momencie triumfu Kuleszy wejść do związku już z gotowymi pomysłami i zaoszczędzić czas. A tak wciąż wiemy, że nic nie wiemy. Stracona szansa Nie wiemy, jak Mateńko i jego ludzie chcą dokonać tej najważniejszej zmiany – przeprogramować polską piłkę z defensywnej i nastawionej na przetrwanie na kreatywną i wychowującą piłkarzy odważnych. To powinien być cel numer jeden każdego szkoleniowego reformatora, bez pomysłu na to nawet nie powinien zabierać się za takie wyzwanie. Oczywiście to zadanie karkołomne, wymagające czasu, cierpliwości, a przede wszystkim wizjonerstwa. Nowi zarządcy PZPN mają szansę zmienić polską piłkę. Nie milionami złotych załatwionymi z Ministerstwa Sportu i Turystyki dla klubów, gdzie jest duże zagrożenie, że te pieniądze zostaną przepalone. Nie zmianami czy utrzymaniem przepisu o młodzieżowcu, a właśnie wprowadzeniem szkolenia na nowe, szybsze tory. Na razie to się nie udaje, a zegar tyka. W PZPN-ie powinni pamiętać, że nie wystarczą frazesy dotyczące szkolenia, nikt w środowisku już na to się nie nabierze – trenerzy chcą konkretów. I przykładów. A właśnie szansę na danie takiego przykładu związek ostatnio spartolił podczas występów naszej reprezentacji U-17 w mistrzostwach Europy. Spartolił, bo podczas turnieju 17-latków zobaczyliśmy polską drużynę ustawioną przez Dariusza Gęsiora defensywnie, wystraszoną, która bała się zaryzykować, a gdy już to zrobiła w meczu z Holandią i nawet odebrała za to nagrodę, to na poprawienie swojej sytuacji było już za późno. PZPN sobie zaprzecza – z jednej strony mówi o grze proaktywnej w młodzieżowym futbolu, namawia trenerów do gry ofensywnej kosztem wyników, to w końcu piłka juniorska, która ma przygotowywać do kolejnego etapu, a z drugiej strony podczas mistrzostw Europy pokazuje światu, a co gorsza trenerom w Polsce, zespół nastawiony na przeszkadzanie, który wpada w tarapaty, gdy trzeba pokombinować w głowie i znaleźć kreatywne rozwiązanie. Mowa o naszych trenerach, bo oni też patrzyli na tę drużynę i mieli prawo zwątpić, czy to, co słyszą od miesięcy z PZPN jest wiarygodne. Reprezentacja Polski U-17 prowadzona przez Dariusza Gęsiora słabo wypadła podczas mistrzostw Europy. We wszystkim chodzi o nurt, jakim miałby podążyć biało-czerwony futbol. Mówienie o polskim piłkarzu nieszablonowym, rzucającym wyzwanie najlepszym na świecie, to żadna utopia, tylko cel, z jakim codziennie rano powinien wstawać Kulesza, Mateńko i reszta ze związkowych bonzów. Nie ma w polskiej piłce nic ważniejszego niż wspomniane jej przeprogramowanie. A taka postawa, jak 17-latków Gęsiora podczas ME w tym nie pomaga, tylko pozwala urządzić się w przeciętności. Tkwimy w niej od dawna, a kolejni prezesi PZPN zbyt rozmiłowani byli w sprawowaniu władzy, by dostrzegać, po co ją rzeczywiście dostali. Zaniedbania w naszym szkoleniu sięgają już dekad, wyspecjalizowaliśmy się w niszczeniu talentów, a tym samorodkom, jak Robert Lewandowski, udaje się zrobić karierę nie dzięki systemowi, a wbrew jemu. Brakuje planu, systematycznie i cierpliwie wdrażanego, zamiast tego jest działanie pod impulsem chwili. To tak jak przy ocenie dwóch ostatnich meczów Michniewicza. Nasi piłkarze ani nie są takimi nieudacznikami, jak nazywano ich po meczu z Belgią, ani nie są też mocarzami zdolnymi do regularnego sprawiania niespodzianek, jak w Holandii. Działamy od krawędzi do krawędzi zamiast pilnować środka. Polska piłka młodzieżowa człapie, gdy powinna gonić. Gonić Belgię, gonić Holandię, Niemców czy Anglików. Gonić Duńczyków. I raz na zawsze pozbyć się dołującego przeświadczenia, że w naszych genach jest zapisany futbol oparty na kontrach, a nie dominowaniu. Bo to dopiero jest kontra podcinająca skrzydła.
Sędziowie się mylą, piłkarze oszukują, kibice chcą sprawiedliwości. Piłka nożna potrzebuje pewnych zmian, jednak nie możemy z nimi przesadzić. Czy chcielibyście oglądać kompletnie przewidywalny sport, gdzie rządzą nie emocje, tylko nowe technologie i niekoniecznie przemyślane, nowe zasady? Trudno jednoznacznie określić początek istnienia futbolu w ogóle. Od 1900 roku jest to dyscyplina olimpijska i na upartego można by uznać tę datę za początek współczesnej piłki nożnej. Ale, wzmianki o podobnym sporcie znajduje się w dokumentach historycznych pochodzących z XII wieku, co oznacza, że nasza cywilizacja miała zwyczaj kopać coś na wzór piłki już dużo, dużo wcześniej - ale bez jakichkolwiek zasad, które jakkolwiek by tę aktywność systematyzowały. We współczesnym futbolu sporo zasad zmieniło się na przestrzeni lat i w ostatnim czasie, jeżeli jakieś wprowadzano, to były one czysto kosmetyczne. O ile można mówić o zasadach srebrnego, czy złotego gola w kategorii zmian kosmetycznych. Bo sędziowie się mylą, drukują mecze, a piłkarze... nic sobie z tego nie robią Są na sali jacyś fani piłki nożnej? Muszą być - na całym świecie ów sport ma aż 4 miliardy fanów. To naprawdę sporo. W trakcie pisania tego tekstu pilnowałem się, aby na wydaną przeze mnie komendę nie podnieść ręki - tak ten sport lubię, przede wszystkim oglądać. Jeżeli uprawiać, to już niestety głównie przy konsoli. Jak się okazja przydarzy, to i futbolówkę pokopię. Po chwili jednak proszę o zmianę - wychodzi ze mnie mariaż z Philipem Morrisem, astma i ogólna, średnia kondycja. W świecie kibiców można usłyszeć sporo opinii na temat zasad w piłce nożnej, czy podejścia do nowych technologii mających wspierać sędziów. Często zdarza się, że w trakcie meczu, gdy nie wszystko idzie po naszej myśli, jesteśmy w stanie mimowolnie wykrzyknąć w stronę sędziego, że jest... a pamiętacie Piotra Zelta w "Job - ostatnia szara komórka"? Jak nie, to sobie wyguglajcie. ;) A tak na poważnie, to na co dzień widzę podział na dwie grupy. Jedna z nich postuluje wprowadzenie poważnych zmian do zasad w piłce nożnej i sposobów ich egzekwowania. Sędziowie się mylą, zatem trzeba ich doposażyć w mnóstwo gadżetów tak, aby sport był maksymalnie sprawiedliwy. Druga grupa natomiast uważa, że piłka wcale tego nie potrzebuje i warto by było jej nie zepsuć. Bo jak ten sport będzie do bólu przewidywalny, to sprowadzi się go do poziomu atrakcyjności oglądania szachów. Sędziowie się mylą i widać to praktycznie w każdym meczu. Największe kontrowersje często dotyczą spalonych i fauli, przy czym piłkarze omylność arbitrów są w stanie świetnie wykorzystać. Zobaczcie, co dzieje się, gdy piłka opuszcza boisko po bezpośredniej walce między zawodnikami. Obydwie drużyny podnoszą ręce, że "nasza" w nadziei, że sędzia popełni błąd. Zawodnik wcale nie musi być na spalonym, by linia obrony rozpoczęła machanie w stronę liniowego. Nie jest niczym dziwnym również nadmierne okazywanie cierpienia, nawet po słusznym przewinieniu kolegi z drużyny przeciwnej. Wszystko to robi się, aby wytworzyć choćby minimalną przewagę dzięki wygranym stałym fragmentom, czy kartkom dla przeciwnika. Zdarzają się jednak absolutnie patologiczne sytuacje O ile jestem w stanie zrozumieć "lekkie" formy nacisków na sędziów, tak według mnie efektowne "nurkowanie" w polu karnym przeciwnika celem wymuszenia karnego to już futbolowy kryminał. Nie ma nic gorszego niż zawodnik, który w śmieszny sposób symuluje - wije się w konwulsjach tak, jakby z trybun dosięgła go snajperska kula. Zazwyczaj kończy się to upomnieniem dla takiego delikwenta, ewentualnie kartką. Ale niejednokrotnie widziałem, że po takiej akcji odgwizdano albo rzut wolny pod polem karnym, albo co gorsza - karnego. I wiecie co? W szatni zazwyczaj taki piłkarz staje się bohaterem meczu, bo wytworzył sytuację pozwalającą strzelić bramkę (o ile padła). W oczach kibiców jednak sporo traci, bo ci dobrze wiedzą, że zachował się wbrew zasadom fair play. Zdarza się również, że i sędziowie są nadgorliwi w odgwizdywaniu przewinień. Już nie mówię tutaj o skrajnych przypadkach, gdzie nikt nikogo nie sfaulował, ale sędzia i tak przyznał "jedenastkę" drużynie atakującej. Najwięcej kontrowersji wzbudzają jednak kartki - widziałem sporo meczów, w których przyznano karę niewspółmierną do popełnionego wykroczenia. Co prawda, taką kartkę można podważyć i ostatecznie odwołać, ale nie zmienia to faktu, iż wpływa ona na cały przebieg spotkania. Z pomocą ma przyjść technologia. Tak? I tak i nie. O ile system goal-line pozwolił na wykluczenie wpadek związanych z niesłusznym orzeczeniem przekroczenia przez piłkę całym jej obwodem linii bramkowej (i odwrotnie), tak naszpikowanie czujnikami całego boiska, wprowadzenie radykalnych zmian do zasad piłki nożnej ociera się o nadgorliwość. Ostatnio zaproponowano zmiany, wedle których zmodyfikowano by procedurę wykonania rzutu wolnego, a nawet czas gry, który miałby trwać 60 minut (2 x 30). Dodatkowo, upływ czasu wstrzymywano by, gdyby gra się nie toczyła. Coś a'la piłka ręczna. Coraz częściej postuluje się również wprowadzenie systemu challenge'ów do gry, gdzie drużyna miałaby prawo zakwestionować decyzję sędziego i uzyskać dostęp do powtórki, gdzie sprawdzono by słuszność decyzji. W Ekstraklasie wprowadzono natomiast system VAR, za pomocą którego można zminimalizować ryzyko błędów arbitra. Pytanie tylko, czy naprawdę chcemy takich zmian Wiele kwestii trzeba poprawić, szczególnie na szczycie, gdzie drużyny na kosmicznym wręcz poziomie grają na granicy możliwości samej dyscypliny sportowej. Gra się właściwie na linii spalonego, przewinienia są trudne do wychwycenia, bo piłkarze doskonale się maskują. Zawodnicy są niesamowicie wytrenowani, szybcy, przewidujący, a niektóre akcje wykonywane z zegarmistrzowską precyzją. Tam, gdzie trzeba wspomóc sędziego i nie będzie to miało wpływu na atrakcyjność sportu, można pokusić się o wprowadzenie nowych zasad i technologii. Nie zmieniajmy jednak piłki na siłę, bo nie przyniesie to niczego dobrego.
Wojciech Szczęsny fauluje w polu karnym Arjena Robbena. Sędzia dyktuje rzut karny, ale Polak nie otrzymuje czerwonej kartki. Niemożliwe? Według propozycji UEFA dotyczącej zmiany w przepisach mogłoby tak być. Pomysł Unii Europejskich Związków Piłkarskich polega na tym, by zredukować karę dla drużyny popełniającej przewinienie. Rzut karny, czerwona kartka dla bramkarza oraz kontynuowanie gry dziesięcioma zawodnikami według organizacji Michela Platiniego jest karą zbyt surową, która często w swoich skutkach decyduje o wyniku poszczególnych spotkań. W myśl nowych zasad bramkarz miałby zostać potraktowany łagodniej. Za swoje przewinienie nie otrzymałby czerwonej kartki, tylko zostałby posłany na „ławkę kar” na 10-15 minut gry. Po odbyciu kary mógłby ponownie wrócić na boisko i pomagać swoim towarzyszom z drużyny. Orędownikiem takiego pomysłu jest nie kto inny, jak Michel Platini, który w grudniu poprzedniego roku stwierdził, że z chęcią zmieniłby system karania zawodników. – Zrobiłbym to tak, jak jest w rugby, gdzie sprawca przewinienia jest wyrzucony z boiska na 10-15 minut gry. Dzięki temu drużyna przeciwna mogłaby skorzystać na tej karze w tym samym meczu, a sankcja nie miałaby znaczenia dla drużyny trzeciej, czyli następnego rywala ukaranej drużyny. To pomysł, który trzeba rozwinąć, musimy pomyśleć, czy będzie to z pożytkiem dla meczu – powiedział Michel Platini. Francuz jest również zdania, że rzut karny dla drużyny poszkodowanej sam w sobie jest już wystarczającą karą dla zespołu, którego bramkarz popełnił przewinienie. – Dzisiejsze kary są wygórowane. Rzut karny sam w sobie jest wystarczającą karą. Wydaje mi się, że wszyscy w FIFA i UEFA się z tym zgodzą, znajdą się pewnie dwa państwa, które będą próbowały przekonać Międzynarodową Radę Piłkarską do odrzucenia pomysłu – dodał prezydent UEFA. Tak jak wyżej wspomniano, pomysł UEFA musiałby zostać zaakceptowany przez Międzynarodową Radę Piłkarską, czyli organ FIFA zajmujący się zmianami przepisów gry w piłkę nożną. Niestety dla Arsenalu Wojciech Szczęsny został wykluczony z wczorajszego spotkania, jego miejsce między słupkami Kanonierów zajął Łukasz Fabiański. Nie udało mu się jednak uchronić londyńskiej drużyny przed porażką z Bayernem Monachium. Co innego, gdyby pomysł proponowany przez Platiniego był już w użyciu. Jednakże na tę chwilę jest to alternatywna rzeczywistość. To, co jest tu i teraz nie jest łaskawe dla naszego bramkarza – nie dość, że Szczęsny został ukarany wczoraj czerwoną kartką, to może otrzymać również dodatkową karę od UEFA za wulgarny gest, który pokazywał w czasie drogi do szatni swojego zespołu. UEFA mogła być obrońcą naszego bramkarza, zamiast tego może zostać jego katem.
Gole na początku obu połów zdecydowały o zwycięstwie Skry Częstochowa. Na początek kolejki pokonała ona 2:0 Chojniczankę, a obie bramki były dziełem Filipa Kozłowskiego i Damiana Hilbrychta. 22 Lipca 2022, 20:03 WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: piłkarze Skry Częstochowa Mocni na starcie. Najlepsi I-ligowcy 1. kolejki Skra rozpoczęła sezon od bezbramkowego meczu z Ruchem Chorzów. W nim miała problem z przeprowadzaniem groźnych ataków i często musiała odpierać natarcie beniaminka. W drugim spotkaniu z Chojniczanką była bardziej niebezpieczna i wcześnie zdobyła prowadzenie. W 3. minucie Filip Kozłowski znalazł się w dobrym miejscu pola karnego i wykorzystał gapiostwo obrońców z Chojnic. Pozostało mu przymierzyć do bramki po dośrodkowaniu Damiana Hilbrychta. Kozłowski miał w pierwszej połowie jeszcze dwie szanse na powiększenie prowadzenia Skry, ale nie wykorzystał ich i do przerwy pozostało 1:0. Po przerwie sytuacja powtórzyła się, ponieważ Skra ponownie rzuciła się do ataku i potrafiła strzelić gola beniaminkowi. Nawet kombinacja w akcji bramkowej była podobna. Tym razem strzelec zamienił się rolami z asystentem i Damian Hilbrycht uderzył na 2:0 po dograniu Filipa WIDEO: #dziejesiewsporcie: pozamiatał! Wolej Brazylijczyka robi furorę w sieci Chojniczanka nie potrafiła odpowiedzieć również po zmianach trenera Tomasza Kafarskiego i przegrała w Bełchatowie po zeszłotygodniowym remisie 2:2 z GKS-em Częstochowa - Chojniczanka 2:0 (1:0) 1:0 - Filip Kozłowski 3' 2:0 - Damian Hilbrych 49' Składy:Skra: Jakub Bursztyn - Szymon Szymański, Adam Mesjasz, Rafał Brusiło, Dawid Niedbała (76' Bartłomiej Burman), Przemysław Sajdak, Bartosz Baranowicz, Kamil Lukoszek (87' Łukasz Winiarczyk), Damian Hilbrycht (76' Piotr Pyrdoł), Bartłomiej Babiarz (87' Adam Olejnik), Filip Kozłowski (80' Krzysztof Ropski)Chojniczanka: Bartosz Neugebauer - Kacper Kasperowicz, Wojciech Błyszko, Mateusz Bartosiak, Kamil Mazek, Paweł Czajkowski (73' Sam van Huffel), Łukasz Wolsztyński (46' Filip Karbowy), Bartłomiej Kalinkowski, Michał Mikołajczyk (79' Adam Ryczkowski), Tomasz Mikołajczak (46' Robert Janicki), Szymon Skrzypczak (73' Patryk Tuszyński)Żółte kartki: Babiarz (Skra) oraz Bartosiak, Mikołajczak, Czajkowski (Chojniczanka)Sędzia: Piotr Rzucidło (Warszawa) Fortuna I liga Czy Skra Częstochowa zakończy rundę jesienną w górnej połowie tabeli? zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki WP SportoweFakty Piłka nożna Polska Chojniczanka Chojnice Fortuna I liga Skra Częstochowa Chojnice GIEKSA Arena Bełchatów
kartki na zmiany piłka nożna